Popularny wyznaniowy pogląd na Dzień Sądu

Popularny wyznaniowy pogląd na Dzień SąduW pierwszym odcinku niniejszej serii zauważyliśmy, że popularny wyznaniowy pogląd na temat Dnia Sądu jest niejasny, nieokreślony i niespójny, a przy tym przestraszający (w przeciwieństwie do stanowiska biblijnego, które pokrótce wskazaliśmy w poprzednim odcinku – że nadejście tego Dnia jest radosną nowiną dla całego świata). Od bieżącego odcinka ponownie zajmiemy się kolejnymi częściami tego tematu – ale z nieco większą ilością szczegółów odnośnie poszczególnych z nich – traktując poprzednie części jako ogólne wprowadzenie do tego tematu.

linia podziału

Popularny wyznaniowy pogląd na ten wielki Dzień Sądu może być wyrażony następująco: pod koniec czasu, w towarzystwie aniołów i zmarłych świętych, przy wstrząsach natury, dzięki którym zostaną otworzone groby, a wszechświat unicestwiony, Chrystus przybędzie w Swym drugim adwencie, jadąc na literalnym obłoku, objawiając się w świecącym ciele fizycznemu wzrokowi wszystkich narodów.

Według tej teorii, będzie trąbił na trąbie tak głośno, by słychać Go było na całej ziemi, budząc 149000000000 [czy inną ilość, zależnie od tego kto dokonuje oszacowania] zmarłych, dzieląc ich na dwie klasy, stawiając jedną z nich po prawej stronie, a drugą po lewej i posyłając ich wszystkich (z wyjątkiem stosunkowo nielicznych, którzy będą żyli w tym czasie) z powrotem do tego samego miejsca, z którego przyszli – nielicznych do miejsca wiecznego szczęścia, bardzo wielu na wieczne męki.

Według tej teorii, wszystkich tych rzeczy należy spodziewać się w okresie jednego dnia o długości dwunastu lub dwudziestu czterech godzin. Delikatnie mówiąc, pogląd taki jest bardzo prymitywny. Na przykład, z powodu kulistości Ziemi, jak ci żyjący w odległości tysięcy kilometrów – czy to przy biegunach, czy przy antypodach – mogliby zobaczyć Jego Samego czy też literalny obłok, na którym ma On rzekomo przybyć? W jaki sposób w ogóle mogliby ujrzeć Chrystusa (mającego od zmartwychwstania naturę taką jak Bóg) swym naturalnym wzrokiem i przeżyć?

  • 2 Mojżeszowa rozdział 33 werset 20: „Następnie powiedział: Mojego oblicza zobaczyć nie możesz. Człowiek nie może Mnie zobaczyć i pozostać przy życiu”;
  • 1 Tymoteusza rozdział 6 werset 16: „Jedyny nieśmiertelny, żyjący w świetle niedostępnym, Ten, którego nikt z ludzi nie widział i zobaczyć nie jest w stanie. Jemu niech będzie cześć i potęga — na wieki. Amen”.

Skoro w czasie ostatniej wojny huk artylerii, który nie był słyszany dalej niż osiemdziesiąt kilometrów, niszczył bębenki w uszach ludzi znajdujących się w pobliżu, jakże głośną musiałaby być trąba, by słychać ją było na całej ziemi i by nie popękały przy tym bębenki w uszach tych, którzy znajdowaliby się w odległości 19000 kilometrów lub więcej od tego miejsca?

Co więcej, jeśli – jak naucza ta teoria – każdy jest nieomylnie osądzany w chwili śmierci, to PO CO ponownie sądzić ogromną większość, skoro nie ma możliwości odwrócenia poprzedniej decyzji? W jaki sposób okres dwudziestu czterech godzin mógłby wystarczyć do zrealizowania ogromnego dzieła unicestwienia wszechświata, obudzenia wszystkich zmarłych, zgromadzenia przed tronem ludzi żyjących w odległości od kilkuset do 20000 kilometrów, wysłuchania słownej relacji z ich uczynków, przeanalizowania istoty i jakości tych uczynków, rozdzielenia 149000000000 istot na dwie grupy – jedną po prawicy, a drugą po lewicy – a następnie posłania ogromnej większości z nich na wieczne męki, a małej mniejszości do wiecznego szczęścia?

Gdy zbadamy te rzeczy w świetle Biblii, rozumu i faktów, z pewnością dojdziemy do wniosku, że w teorii tej – tak powszechnie wyznawanej, tak przerażająco zobrazowanej w sztuce i tak majestatycznie ilustrowanej muzyką i poezją – musi być coś zasadniczo niewłaściwego.

Co więcej, niezgodnie z prawidłowymi zasadami interpretowania, teoria ta oparta jest na dosłownej interpretacji przypowieści, takich jak o owcach i kozłach, czy symboli, takich jak te z Objawienia itp.

Prawdopodobnie najgorszym złem tej teorii jest jednak ograniczone znaczenie, jakie nadaje ona słowu sąd w odniesieniu do rodzaju pracy, jaka będzie cechować ten dzień. Według takiego poglądu Dzień Sądu oznacza dzień wyroku lub – jak nazywają to niektórzy – dzień sądu ostatecznego, natomiast zarówno biblijne, jak i świeckie użycie tego słowa bardziej skłania się ku szerszemu znaczeniu słowa sąd niż tylko wydanie wyroku. To prawda, że pod koniec procesu sądzenia nastąpi wydanie wyroku. Będzie ono jednak poprzedzone innymi zarysami tego procesu – o których szerzej zaczniemy sobie mówić następnym razem.
Poprzednia stronaNastępna strona