On jest w drodze (?)
Posłuchaj lub pobierz mp3:
Od pewnego czasu po Facebooku krąży obrazek taki, jak przedstawiamy obok – i jakkolwiek graficznie jest to ciekawie ujęte i zapewne autor miał jak najlepsze intencje, to naszym zdaniem zamiast ukazywać Pana Jezusa jako bezsilnego niemowlęcia, należy raczej zauważyć i zwrócić uwagę na to, że On został już wzbudzony go z martwych i posadzony po prawicy Boga w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym – jak mówi list do Efezjan rozdział 1 wersety 20 i 21.
Dodatkowo, jeżeli ktoś chciałby obchodzić faktyczną rocznicę narodzenia Jezusa, to powinien raczej robić to bliżej jej prawdziwego terminu.
Dla zastanowienia:
– Ewangelia Łukasza rozdział 3 werset 23: „Sam zaś Jezus, rozpoczynając swoją działalność, miał lat około trzydziestu.”
Około, czyli ile konkretnie? 30 lat. Dlaczego? dlatego, że rozpoczął swoją działalność najszybciej jak tylko się dało. Więcej, chciał ją rozpocząć już w wieku lat 12, gdy, jako chłopiec odpowiedział swoim rodzicom w ewangelii Łukasza rozdziale 2 wersecie 49: „Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”, ale w trakcie tej wizyty dowiedział się, że służba kapłanów i lewitów rozpoczynała się dopiero w wieku 30 lat, jak mówi o tym wiele wersetów, między innymi 4 Mojżeszowa rozdział 4 wersety 1-3: „(1) PAN powiedział do Mojżesza i Aarona: (2) „Sporządźcie spis synów Kehata, którzy należą do potomków Lewiego według ich rodów i rodzin. (3) Policzcie wszystkich pomiędzy trzydziestym a pięćdziesiątym rokiem życia, zdolnych do służby. Będą oni pełnić służbę w Namiocie Spotkania.”
Misja Jezusa trwała trzy i pół roku. Sześćdziesiąt dziewięć symbolicznych tygodni przedstawiających lata (zobacz Daniela rozdział 9 wersety 24-27, oraz Ezechiela rozdział 4 werset 6, jako jedno z miejsc, które mówią o tym, że w proroctwach czasowych Biblii należy przyjmować: „dzień za rok, dzień mówię za rok dałem tobie”) trwało do Jego chrztu i namaszczenia Go na Mesjasza, a następnie rozpoczął się ostatni, siedemdziesiąty, tydzień (czyli siedem lat) łaski dla Izraela. Nasz Pan został pozbawiony życia w połowie siedemdziesiątego tygodnia – trzy i pół roku po rozpoczęciu Swej służby. Jak wiemy, Jezus został ukrzyżowany w czasie Wielkanocy, mniej więcej na początku kwietnia, jakiegokolwiek byłoby to roku. Owe trzy i pół roku Jego służby, kończącej się w kwietniu, musiało więc rozpocząć się mniej więcej na początku października – bez względu na rok.
Grudzień, oddalony o 9 miesięcy od października, był raczej miesiącem, w którym nastąpiło zwiastowanie Marii, że zostanie matką Jezusa oraz Jego poczęcie.
Można to oczywiście uszczegóławiać, ale to innym razem. Teraz chcielibyśmy się zastanowić natomiast nad pytaniem: Czy więc obchodzenie narodzin Jezusa 25 grudnia jest czymś złym?
Pismo Święte nie podaje żadnych informacji o obchodzeniu narodzin Jezusa, choć mówi o obchodzeniu Jego śmierci (ewangelia Łukasza rozdział 22 werset 19; 1 Koryntian rozdział 11 werset 24). Ponieważ jednak nie mamy w tym względzie dokładnych wskazówek biblijnych i ponieważ właściwą rzeczą jest myśleć o dobrych rzeczach i czynić dobrze każdego dnia w roku, nie uważamy za niewłaściwe, byśmy zgodnie z powszechnie przyjętym zwyczajem w szczególny sposób wspomnieli w okresie 25 grudnia o narodzinach naszego drogiego Odkupiciela, jeśli jest to czynione we właściwej postawie i ocenie niebiańskiego Ojca i Jego jednorodzonego Syna.
Smutne jest tylko, że okres świąteczny został tak okropnie nadużyty i skomercjalizowany przez samolubnych i bezbożnych ludzi, znacznie lepsze byłoby obchodzenie świąt narodzenia naszego Pana jako radosnej chwili, czasu refleksji nad monumentalnym i ważnym wydarzeniem – zwiastowanym i sławnym w niebie i na ziemi – ziemskich narodzinach naszego Zbawiciela, które przecież są prawdziwym powodem do radości i dziękczynienia Bogu za Jego wielki dar zbawienia dany ludzkości przez wiarę w Jezusa Chrystusa, oraz okazją do spotkania się w gronie rodziny, krewnych, przyjaciół, sąsiadów i wszystkich innych bliskich sobie ludzi, aby oderwać się od spraw codziennego życia, a skupić na uczuciu miłości do Boga, Jezusa Chrystusa i do siebie nawzajem.
I pod tym względem przyłączamy się do intencji autorów poniższego zdjęcia – świętując narodzenie Chrystusa, pamiętajmy o solenizancie!