‚Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje’
Posłuchaj lub pobierz mp3:
„Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje” – ewangelia Łukasza rozdział 7 werset 47
Czy ktokolwiek mógłby przeczytać opisy zawarte w ewangeliach i nie zauważyć, że Jezus rzeczywiście był „przyjacielem grzeszników”, jak Mu to zarzucali Faryzeusze? (np. w ewangelii Mateusza rozdziale 11 wersecie 19) Czyż to właśnie nie ten szczegół Biblii czyni ją tak ujmującą dla ludzkości? Oprócz wyjątku rozmyślnych grzeszników, których (mamy taką nadzieję) nie jest wielu, w pewnym momencie dla każdego przychodzi czas, w którym dostrzega grzech w jego prawdziwych kolorach i zaczyna go nienawidzić. Wtedy właśnie poselstwo ewangelii od przyjaciela grzeszników zaczyna do nich szczególnie przemawiać. Wszyscy zdają się instynktownie odczuwać, że Jezus jest gotowy stać się Przyjacielem i Pomocnikiem wszystkich, którzy przychodzą do Ojca poprzez Niego.
Nasz dzisiejszy temat pochodzi z ewangelii Łukasza rozdziału 7 wersetów 36-50, w których jest mowa, że niedługo po rozpoczęciu swojej misji Jezus przyjął zaproszenie na obiad od pewnego Faryzeusza (gdy jeszcze nie mieli oni sprecyzowanych poglądów co do tego jak powinni się do Niego odnosić). Obiad się rozpoczął. Według ówczesnego zwyczaju jedzono go w pozycji półleżącej, „zasiadając”, na niskich stołkach, ławach lub poduszkach, opierając się na jednej ręce, a drugą sięgając po jedzenie. Głowy jedzących były skierowane ku centralnemu miejscu, w którym kładziono jedzenie. Jadalnia była oddzielona od przedsionka zasłoną.
Gdy obiad już trwał, do owego pomieszczenia weszła skruszona, pokutująca „kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne” – nierządnica (werset 37). W ręce swej trzymała flakonik z kosztownymi perfumami, którymi zamierzała pomazać nogi Zbawiciela, jak to w owym czasie czyniono niektórym ważnym osobistościom. Gdy starała się otworzyć ów flakonik jej serce było przepełnione wzruszeniem, a z jej oczu płynęły łzy. Jak krople deszczu spływały one na stopy Jezusa, najwyraźniej wprost przeciwnie do intencji jakie miała, bezcześciła bowiem w ten sposób właśnie te stopy, które pragnęła uczcić. Rozpuściwszy swe włosy użyła ich jako ręcznika, kompletnie nie zważając na to, że w tamtych czasach rozpuszczenie włosów w miejscu publicznym było uważane za hańbiące dla kobiety. Pragnąć jednak skorygować swą pomyłkę, wysuszyła jego stopy i wylała na nie drogocenne perfumy, prawdopodobnie po to, aby uczcić Tego, od którego słyszała tak „cudowne słowa żywota” – słowa o Boskim miłosierdziu i litości dla grzeszników, słowa nadziei dla niej samej.
Z uwagi na obowiązujące wówczas prawo gościnności każdy mógł przyjść na taką ucztę i choć nie musiał być mile widziany, miał prawo być na niej obecny. Gospodarz, Faryzeusz, uważnie obserwował Jezusa, chcąc zobaczyć jak przyjmie On ten objaw miłującego oddania (i wyrabiając sobie opinię o tym, czy jest on Mesjaszem, czy też nie), myśląc jednocześnie w swym sercu: „Gdyby on był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą” (werset 39) – a skoro tak, to odpędziłby ją od siebie i nie pozwoliłby się jej dotknąć. Jezus, poznając jego myśli, odpowiedział mu w formie przypowieści: „Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go bardziej miłował? Szymon odpowiedział: Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował”, i Jezus zgodził się z nim.
Potem Jezus zastosował tę przypowieść do okoliczności, w jakich się znajdowali, i, odwracając się do owej kobiety przemówił do gospodarza następująco, wskazując mu na elementy obowiązującego wówczas prawa gościnności, jakie pominął przyjmując go jako gościa: „Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i otarła je swymi włosami. Nie powitałeś Mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Odpuszczone są twoje grzechy” (wersety 44-48).
Czyż nie jest to do pewnego stopnia ilustracją i wyjaśnieniem faktu, że większość z tych, którzy miłują Pana stanowią ci, którzy najbardziej zdają sobie sprawę ze swego grzesznego i upadłego stanu, a w związku z tym najbardziej doceniają przebaczającą miłość Bożą objawioną w Jezusie? Czyż i dzisiaj nie jest także prawdziwe, że ci, którzy są najbardziej moralni, a w związku z tym można o nich powiedzieć, że mają mniejszą potrzebę otrzymania przebaczenia, mają też odpowiednio mniej miłości do Pana? Tak jednak być nie powinno. Ci mniej zdegradowani w naturalny sposób powinni raczej być bardziej zdolni do miłowania i doceniania Boskiej dobroci i miłości, oraz chętniejszymi do zaoferowania swego malutkiego wszystkiego co posiadają na służbę Bogu.
Obecni na owej uczcie całkiem słusznie zaczęli dociekać: „Kim On jest, że nawet grzechy odpuszcza”. Jedyną zadowalającą nas odpowiedzią jest to, iż był On tym, za kogo się podawał, Synem Bożym, Odkupicielem świata. Był on wówczas w trakcie składania ofiary zgodnie z przymierzem zawartym z Bogiem, i, na mocy owego przymierza i owej ofiary, posiadał autorytet by powiedzieć tej kobiecie; „Odpuszczone są twoje grzechy”, ponieważ był w trakcie dokonywania Pojednania między Bogiem a ludźmi, które miało się odnosić także i do niej.