Odbicie się martwego kota

Tłumaczenie artykułu pod oryginalnym tytułem „THE DEAD CAT BOUNCE” (słowo „bounce” jest wieloznaczne – może znaczyć „podskok”, „odbicie się”, „pulsowanie”, itd., w tym nawet „taniec” – z uwagi na treść artykułu pozostaniemy przy wersji „odbicie się” nawet jeśli nie jest ona najzręczniejsza językowo) zaczerpniętego ze strony https://www.ukbiblestudents.co.uk/Magazinehome/deadcat.htm

Odbicie się martwego kota„Chociaż przez dziesięciolecia tańce miewały czasem bardzo dziwne nazwy, jak „black bottom” („czarne pośladki/czarne dno”), „truckin’” (od słowa „platforma” lub „ciężarówka”), lub „twist” („skręt”/”zwrot”), to nie jest nazwa tańca. Nie, termin ten został zaczerpnięty ze świata finansów, gdzie pojawił się dzięki zwierzętom kotowatym. Kot jest zadziwiająco zręczną istotą – nawet jeśli spada on do góry nogami ze znacznej wysokości, to i tak potrafi się przekręcić i wylądować na swych łapach. „Odbicie się/podskok” jest cynicznym założeniem – miłośnicy kotów odwróćcie swoje oczy i zakryjcie swe uszy – że nawet martwy kot, zrzucony ze znacznej wysokości, odbije się przynajmniej raz, chociaż niezbyt wysoko. W swym oryginalnym sensie ten żartobliwy termin wszedł do użycia na Wall Street (na giełdzie) w latach 1980-tych, odnosząc się do obligacji, które chociaż notując gwałtowny spadek wartości, doświadczyły krótkiego okresu wzrostu. Na zasadzie rozszerzenia znaczenia, termin ten zaczął oznaczać odrodzenie, czy też ponowny wzrost, w trakcie stanu tuż przed-śmiertelnego. Można by powiedzieć: ostatnia poprawa jaka ma miejsce tuż przed śmiercią.

Nie tak szybko…

Przez swe nieposłuszeństwo bezpośredniemu Bożemu poleceniu, Adam i Ewa ściągnęli na siebie wyrok śmierci, jako nieuniknioną i nieodwołalną konsekwencję swojego postępku. Proces umierania miał ich z całą pewnością doprowadzić do śmierci. Słowa „śmiercią umrzesz” albo, jak mówią to niektóre przekłady: „na pewno umrzesz”, były zapowiedzią zapisaną w 1 Mojżeszowej rozdziale 2 wersecie 17: „Ale z drzewa wiadomości dobrego i złego, jeść z niego nie będziesz; albowiem dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz” oraz w rozdziale 3 wersecie 19: „W pocie czoła będziesz zdobywał pożywienie, aż wrócisz do ziemi, bo z niej zostałeś wzięty. Bo z prochu jesteś i do prochu wrócisz”.

Część związana z umieraniem jest aż zbyt oczywista na indywidualnym, osobistym poziomie. A owe kilka dekad życia jakich doświadczamy, zwykle wydają się być zbyt krótkie. Niemniej ze wspólnego punktu widzenia – punktu widzenia ludzkości jako całości, ludzkie życie miało miejsce od tak dawna, że jest łatwym do uwierzenia, że będzie tak trwać bez końca. Znaczenie biblijnej wzmianki o narzuconym przez Boga „wyroku” śmierci zostało w przeważającej mierze utracone w mgłach historii, a na jej miejsce w międzyczasie wytworzono alternatywne wytłumaczenia dla stanu ludzkości. Z dzisiejszego, materialistycznego punktu widzenia, umieranie – jakkolwiek niepożądane – jest postrzegane jako zwykły, normalny dla wyewoluowanego DNA, proces – rozkład na poziomie komórkowym, któremu może będzie można przeciwdziałać za pomocą nauki lub bioinżynierii. Być może – tak rozwija się to rozumowanie – ów proces może zostać zatrzymany lub spowolniony, a ponury koniec – odepchnięty. Parafrazując Marka Twaina, informacje o biblijnej śmierci człowieka są postrzegane przez naukę jako przesadzone/wyolbrzymione.

Technologia na ratunek

Społeczeństwa jakie przez generacje żyły będąc niepewnymi jutra (a niektóre wciąż temu podlegają), będąc ciągle zagrożone atakami ze strony wrogów, albo środowiska naturalnego, często akceptowały śmierć ze spokojem, z wewnętrznym opanowaniem – jako coś nieodwołalnego, czemu nie powinno się opierać. Bytność w bliskim kontakcie z cyklami siewu i żniw, narodzin i śmierci, sprzyjała pojawieniu się w wielu prymitywnych społecznościach swego rodzaju zrezygnowanej pobożności.

To, że ludzie w krajach rozwiniętych naprawdę żyją dłużej, jest pożądaną zmianą i rezultatem połączenia różnych czynników. Nie najmniejszymi wśród nich są długoterminowe udoskonalenia w dziedzinie higieny i medycyny, stabilne dostawy pożywienia, wznoszenie barier przeciw wrogiemu środowisku poprzez ogrzewanie, ochładzanie, lepsze warunki bytowe, oczyszczanie wody, itd., itp. Takie interwencje niezmiernie poprawiły jakość życia, odwlekając nadejście śmierci dla niezliczonych milionów istot. Owe ulepszenia w naturalny sposób zachęcają do optymizmu. Albo, mówiąc innymi słowami, owe ulepszenia zachęcają do naturalnego optymizmu – takiego rodzaju optymizmu, który opiera się raczej na ludzkich osiągnięciach, niż na wierze w Boga jako Dobroczyńcy ludzkości.

Ciekawość wylądowała

Nie mówimy tu o ciekawości jaka zabiła naszego hipotetycznego kota, ale o tej ciekawości jaka niedawno wylądowała na Marsie. W oszałamiającym, złożonym balecie nauki i technologii, po około ośmiomiesięcznej podróży NASA dostarczyła ów wehikuł o rozmiarach samochodu (mowa o łaziku „Curiosity”, czyli po polsku „Ciekawość”) na powierzchnię owej planety. Będąc wyposażona w kilkanaście aparatów o wysokiej rozdzielczości „Ciekawość” transmituje swoje zdjęcia przez olbrzymie dystanse jakie dzielą ją od Ziemi.

Eksplorowanie kosmosu jest wybiegającym w przyszłość wysiłkiem, ucieleśnieniem ludzkiego optymizmu. Popychane przez poszukiwania znaków istniejącego, lub minionego życia, rozmaite agencje kosmiczne z całego świata podzielają ewolucyjne wierzenia, że ludzkość jest przypadkowym potomstwem bezrozumnych, materialistycznych sił, nie mającym nic wspólnego z jakiegokolwiek rodzaju bogiem. W miarę rozwoju jakości życia, osiągnięcia w ziemskiej i kosmicznej nauce, mają tendencję do usuwania wiary religijnej i zastępowania jej przez zgeneralizowane przeświadczenie, że Człowiek jest u steru swego własnego przeznaczenia.

Życie trwa i trwa i trwa…

Umiejscawiając siebie przy końcu wieków, Apostoł Piotr pisze o tych obecnych w „dniach ostatecznych”, którzy drwią z Boskich przepowiedni, i którzy pytają prześmiewczym tonem: „(3) Przede wszystkim wiedzcie, że w dniach ostatecznych pojawią się szydercy, zainteresowani zaspokajaniem własnych zachcianek. Będą oni drwić: (4) No i co z obietnicą Jego przyjścia?! Jakoś, odkąd zasnęli ojcowie, wszystko trwa tak, jak od początku stworzenia” (2 Piotra rozdział 3 wersety 3 i 4).

Wcale nie jest zaskakujące, że ludzie w ogólności nie są zainteresowani proroctwami. Tak wiele niespełnionych i okropnych prognoz było przez dekady wysuwane przez rozmaite religijne grupy, że ów temat stracił wiarygodność. Chociaż owa kwestia była tematem debaty i nieporozumienia przez długi czas – zwłaszcza wśród Dyspensacjonalistów – nikt nie uchwycił dokładnego czasu ani metody, przez które nadejdzie spodziewany kataklizm „czasu końca”. Niektórzy, którzy niegdyś, w swych dniach młodości, wielce spolegali na Biblijnych proroctwach, stawali się mniej pewni swoich podstaw, w miarę jak dochodzili do starego wieku. Dla przeciętnego nie-chrześcijanina, ta cała debata jest bezsensowna, jako że świat wydaje się zmierzać w kierunku, który nie ma nic do czynienia z Biblią, albo z Bogiem.

Zsynchronizujcie swe zegarki

Kontynuując, Apostoł pisze w wersecie 7, że „teraźniejsze/obecne niebo i ziemia” – to jest: składniki obecnego społeczeństwa, „są zachowane” – ograniczone, „na dzień sądu”. W wersecie 8 ukazuje sam czas w perspektywie poprzez swe oświadczenie, że z Boskiego punktu widzenia tysiąc lat jest jak jeden dzień, i odwrotnie. W wersecie 9 mówi on, że „Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, choć niektórzy uważają, że zwleka. Tymczasem On po prostu okazuje cierpliwość względem was. On nie chce, aby ktoś zginął. Przeciwnie, chce, aby wszyscy się opamiętali”.

Tak więc Boskie poczucie czasu jest najwyraźniej bardzo różne od naszego własnego. Możemy zdobyć pewien pogląd na prawdę obecną w tym stwierdzeniu ze Szczególnej Teorii Względności Einsteina, która sugeruje, że postrzeganie przez kogoś upływu czasu różni się, w zależności od tego, gdzie we Wszechświecie jest umiejscowiony obserwator. Jehowa nigdy nie działa zbyt wcześnie ani zbyt późno w wypełnianiu Swoich planów, niezależnie od tego jak my, ludzie, postrzegamy to z naszego punktu widzenia – „choć niektórzy uważają, że zwleka”.

Jeżeli będziemy osądzali Boskie działania (lub brak działań) za pomocą naszego własnego poczucia upływu czasu, miniemy się z celem. Nasza perspektywa jest z punktu widzenia krótkiego i umierającego życia, podczas gdy Boska perspektywa jest z punktu widzenia Wieczności – tego, dla kogo przeszłość i przyszłość są jak otwarta księga. Przeprowadza On swe plany dokładnie i pewnie, a celem obecnym w polu widzenia jest zbawienie ludzkości.

Miaaaau…

A to ponownie doprowadza nas do odbicia się martwego kota – tymczasowego ożywienia. Tylko to, że jeszcze nie jesteś martwy, wcale jeszcze nie oznacza, że nie będziesz. Podobnie: tylko dlatego, że przepowiednia o Dniu Sądu jeszcze się nie spełniła, nie oznacza, że się nie spełni. Gdy Mike Campbell (postać w „The Sun Also Rises”„Słońce Także Wschodzi” Hemingway’a) został zapytany w jaki sposób zbankrutował, to odpowiedział: „Stopniowo, a następnie nagle”. Podobnie pisze także Apostoł Piotr w wersecie 10, że dzień Pański nadejdzie „jak złodziej w nocy”. Natomiast gdzie indziej czytamy: „Gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada” (1 Tesaloniczan rozdział 5 werset 3).

Jednakże nacisk na to w tym konkretnym artykule nie jest położony na część dotyczącą „zniszczenia” – jest to złożony temat, który wymaga więcej wyjaśnień niż zmieści się tutaj (polecamy w tej kwestii serię „Zakończenie ‘obecnego złego świata’”), ale raczej na myśli, że nikt nie powinien odrzucać przepowiedni dlatego, że ona „się jeszcze nie wypełniła”. Nie powinniśmy dać się uśpić, ululać do stanu bierności, przez powierzchownie powolny bieg wydarzeń. Podobnie jak śmiertelnie chory pacjent w czasie remisji, możliwe, że obecne szkodliwe trendy ulegną poprawie zanim się ostatecznie pogorszą – jak ów odbijający się kot.

Nie powinniśmy być tym zaskoczeni. Społeczeństwo w przeważającej części w sposób nieunikniony popsuje się na większości poziomów, aż do stanu, w którym nie będzie mogło być znalezione żadne wyjście za pomocą żadnych połączonych ludzkich wysiłków ani technologii. Wynik jest pewny i niezbędny. Ów „teraźniejszy/obecny zły świat” musi się ostatecznie zakończyć, nie dlatego, że Bogu sprawia przyjemność wywoływanie bólu i kary dla Swych stworzeń, ale raczej po to, aby Królestwo Chrystusa mogło go zastąpić i być ustanowione na ziemi, po to aby chętni i posłuszni spośród ludzkości mogli być wyzwoleni ze śmierci. Prawdopodobnie nie nastąpi to jutro, ani w przyszły wtorek – być może nie nastąpi to za naszego życia – ale z pewnością nastąpi”.